poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 2

~~*~~  Małżeństwo siedzi u lekarza. Harry jest zdrowy.
Ellen jest wściekła gdy okazuje się że jest bezpłodna.
Wychodzi przed mężem zła. Opiera się o auto.
- Uspokój się. - przytula ją.
- Nie będę spokojna!
- Ellen proszę..
- Jestem jakaś wybrakowana!
- Wcale nie. Kochanie będzie dobrze.
- Nie możemy mieć dzieci.
- Będziemy próbować. Jest in vitro.
- Ja mogę ciąży nie utrzymać.
- Będzie dobrze - całuje ją w czoło.
Wsiada do samochodu i zaraz wybucha płaczem.
- Ellen..
Nie odzywa się. Zakrywa twarz dłońmi. Jest załamana.
- Proszę cię.
- Jedź do domu.
Całuje jej dłoń i rusza.
Wracają do domu. Kobieta wchodzi ocierajac łzy. Idzie do kuchni po tabletki przeciwbólowe. Black zmywa kurz z.mebli w salonie. Widzi, że przyszli.
- Możemy później porozmawiać?- zwraca się do niej mężczyzna.
- Tak, oczywiście .
- Dobrze - idzie do żony.
Ta bierze też nasenne. Siedzi Harry'emu na kolanach i zaczyna zasypiac.
Ten ją kołysze szepcząc uspokajające słowa.
- Kocham cię ...
- Wiem skarbie. Ja ciebie też.
Zamyka mocno oczy. Łzy zasychają na policzkach. Zasypia.
Kładzie ją na łóżku i dokładnie przykrywa
Przymyka drzwi i wychodzi. Black schodzi z drabiny w garażu i wraca do domu
- Pewnie zauważyłaś że..no wiesz. Ellen źle wygląda.
- Tak. Mówiła że idziecie do ginekologa.
- Taa...chodzi o to..uważaj na to co przy niej mówisz.
- Wiem proszę pana. - uważnie na niego patrzy. - Nie sprawiłabym jej przykrości.
- Mogłabyś niechcący.
- Postaram się Niee.
- O...dzieciaku, dzieciach.
- Wiem.
- Wiesz?
- Domyśliłam się. Przecież opowiadała o dzieciach. Bardzo ich pragnie.
- Black jesteś inteligentna. Domyśl się o co chodzi.
- Wiem o co. Nie może ich mieć.
- Właśnie.
- Zje pan coś ?
- Nie mam apetytu. Co byś zrobiła?- pyta cicho.
- Na jej miejscu?
- W takiej sytuacji.
- Najpierw też bym to przezywała. Ale później pewnie bym chciała znaleźć jakiś sposób. In vitro, surogatki.
- Szkoda mi jej.
- Mi również. Ale tak chciała natura. Nikt nie jest idealny. - kroi jabłko na części. Dorzuca do miski z owocami.
- In vitro odpada. Nie może
Siadają na kanapie. Dzieli się owocami.
 - Jeśli pan chce, aby dziecko było pana to można...wynająć matkę. Ale to nielegalne.
- Kto oddałby później takie dziecko?
- Myślę że dziewczyna która nie jest jeszcze na to gotowa.
- A potrzebuje ka...nie wiem.
- A potrzebuje kasy. - kończy. - Ale warto wziąć zdrową i nie oszustkę. Wiem, moja mama biologiczna tak zrobiła. Oddała mnie rodzicom.
- Może to jest jakieś wyjście
- Musi na razie się z tym pogodzić. Jabłuszko- podstawia mu miskę.
- Dzięki. - bierze parę kawałków.
Oglądają telewizję. Późno idą oboje spać.
Black wychodzi rano z łazienki w reczniku i przemierza korytarz.
To nie wiem jak ty chcesz
- Dobry - słyszy niski głos.
Podskakuje w miejscu zaskoczona.
- Dzień dobry.
- Paraduj panno dalej - posyła jej uśmiech.
Ta zabawnie kręcąc tyłkiem wchodzi do pokoju. Harry schodzi na dół i robi śniadanie. Potem niesie je Ellen do łóżka.
- Dzięki..
- Trochę lepiej?
- Minimalnie.
- Mój skarb.
- Przepraszam Harry.
- Nie masz za co.
- Mam.
- Ellen przestań. Proszę cię przestań.
Dziewczyna podkula nogi. Do pokoju wchodzi Louis i od razu się przytulają. To jej najlepszy przyjaciel.
- Musimy znaleźć sposób Harry.
- Znajdziemy. Na pewno.
- Nie donosisz ciąży?
Harry kręci przecząco głową.
- Zawsze możecie zaadoptować.- całuje ją po włosach.
- Będziemy myśleć.
- No mała, jedz śniadanko. Am - podaje jej kanapkę.
Bierze jedzenie do ręki i je. Chłopaki pilnują jej cały ranek. Louis odwozi ją do pracy.
Styles szuka po domu dziewczyny.
Słyszy odkurzacz na górze i tam się udaje.
- Black?
Dziewczyna nie słyszy, bo ma słuchawki w uszach. Mężczyzna czeka patrząc na nią z drzwi.
Ta w końcu kuca i wyłącza odkurzacz. Chowa kabel i podnosi urządzenie.
- O ..
- Rodzice ci powiedzieli?
Chwilę zastanawia się nad jego słowami. Potem dopiero orientuje się o czym mówi.
- W końcu tak. Nie byłam ani trochę podoba do matki.
- Miałaś do nich pretensje?
- Nie. Dlaczego miałam mieć? To dziewczyna, która mnie im oddała tak chciała. Oni tylko pragnęli dziecka.
- A ojciec?
- Co ojciec?
- Był biologiczny?
- No tak. Mój ojciec to ten prawdziwy ojciec. Dał tam tej dziewczynie nasienie.
- Czyli nie...no wiesz..
- Nie, in vitro.
- Rozumiem.
Wychodzi z pokoju, a odkurzacz wstawia do pralni. Po chwili wraca do szefa związując swoje włosy.
- Mogę wyjść na godzinę? Chciałabym iśc na zakupy i do lekarza.
- Pewnie. Dzięki za rozmowę.
- Nie ma za co. Dlaczego tak pan o to wypytuje? - schodzą na dół.
- Zastanawiam się..
- Nad tym?
- Tak.
Kiwa głową. Zakłada bluzę i buty. Już po chwili jej nie ma. W centrum handlowym zaopatrza się w dwie nowe bluzki i jedzie do lekarza. Robią jej wszystkie podstawowe badania. Po prostu kontrolne.
Cieszy się gdy widzi że wszystko jest w porządku.
Spacerem wraca do domu Styles'ów. Harry siedzi w salonie. Dziewczyna rozbiera się, zmierzając do niego.
- Co chcę pan na obiad?
- Obojętnie..
- Proszę. Nie mam koncepcji...
- To nie rób nic.
Zakłada ręce na klatkę.
- Myślę, że pani Styles będzie głodna.
- Jedzie do rodziców. Wróci w środę.
- A...no dobrze. Pozwoli pan, że ja coś zjem?
- Black proszę cię...
- Skoro nie robię obiadu to nie chcę się rządzić.
- Pewnie że możesz.
Uśmiecha się do niego i idzie do kuchni. Robi sobie kanapki, a później siada przy stole w kuchni. Styles zamyka komputer i dzwoni do żony.
- Halo? – kobieta odbiera po kilku sygnałach.
- Halo?
- Cześć kochanie.
- Hej. Poczekaj - przełącza zestaw głośnomówiący w aucie. - Jestem w drodze.
- Daleko?
- Nie, dopiero wyjechałam z firmy.
- Chciałem pogadać
- Mogę zawrócić.
- To dobry pomysł.
- Za chwilę będę skarbie - odpowiada i rozłącza się.
Harry odkłada telefon i wypuszcza powietrze.
Dziewczyna przynosi mu piwo imbirowe, które lubi i znika na górze. Już niedługo później do domu wchodzi Ellen.
Chłopak od razu przyciąga ją na kolana i całuje.
- Myślałaś coś?
- Adopcja?
- Ymm...to jest jakaś opcja.
- Nie wiem. - opiera się o jego ramię. - Chciałam, żeby nasz synek był tai jak ty.
- A..można wynająć dziewczyne. No wiesz jak to działa.
- Że... ona urodziłaby twoje?
- Nasze.
- Tak...
- Tak tylko słyszałem..
- Trzeba rozważyć wszystko kochanie.
- Kocham cię.
- Też cię kocham - uśmiecha się radośnie.
- Wiem to. - całuje ją szczęśliwy jej uśmiechem.
Potem mocno się do niego przytula. Czuję się lepiej.
- Mój świat
- Moje powietrze.
Całuje ją jeszcze raz.
- Nie jedź.
- To pojedź ze mną. Obiecałam.
- Proooszę
-  Eh... - wzdycha. - Dobrze - muska jego usta. - Ależ jestem głodna.
- Co sobie pani życzy.
- Będziesz mi gotować czy wybierzesz numer i zamówisz? - śmieje się trzymając go za szyję.
- Mogę gotować
Idą do kuchni. El siedzi na blacie, a Harry gotuje obiadokolację.
Opowiada mu o nowych projektach. Stara się nie myśleć o tym co ich dręczy. Nie jest to fajny temat.
 - Z tą dziewczyną to nie jest taki zły pomysł...Tylko jak taką znalezc?
- Poszukam.
- Ale ona musi być bardzo odpowiednia. Zrób więcej, zaniosę Black.
- Pewnie.
Całuje męża w policzek. Po paru minutach Harry kończy i mogą jeść.
- Ellen?
- Tak?
- Ufasz Black?
- Tak inaczej by tu nie pracowała. Bardzo ją lubię.
- Ellen?
- Do puenty Harry
- Dużo byśmy jej zapłacili.
- Zaraz ..ty chcesz ją? Ona się nie zgodzi.
- Przecież byłaby idealna.
- Może, ale ...Nie sądzę, aby to było łatwe.
- Nie wiem..

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 1

Harry i Ellen siedzą na kanapie w domu. Dziewczyna wyrywa mu broń z dłoni i odkłada na stolik.
Ten patrzy na nią zdziwiony, wie że nie lubi kiedy zajmuję się tymi sprawami w domu.
- Pracę zostawiasz poza domem.
- Kochanie chciałem schować.
Ta wywraca oczami. Kładzie dłoń na jego kolanie.
 - Musimy porozmawiać.
- Słucham - bierze ją na kolana.
- O dziecku.
- To znaczy?
- Dobrze wiesz, że staramy się i nic..
- Może za mało się staramy?- całuje jej szyję.
Odchyla głowę pozwalając mu na to.
 - A może to co innego?
- Co masz na myśli?- robi jej malinkę i wznawia wędrówkę ustami.
- Że nie możemy mieć ?- mruczy.
- No nie wiem..
- Może musimy iść do lekarza.
- Skoro ci tak zależy..
- To teraz tylko ja chcę tego dziecka?! - unosi głos na męża.
- Nie denerwuj się. Miałem na myśli lekarza. - odsuwa się.
-  Chcę wiedzieć czy ty się za mało starasz czy ze mną  jest coś nie tak.
- Ja za mało?- oburza się.
- Czyli ta druga opcja..
- Nie wiesz tego. Nawet jeśli to nie koniec świata.
- Przebadamy się skarbie. - całuje delikatnie jego usta. - Obiecałam ci syna.
- Dobra
Do domu wchodzi młoda dziewczyna. Niesie torby z zakupami do kuchni. Sprząta, gotuje i mieszka tu.
Jest niewysoka. Niższa od Ellen. Ma brązowe, pofalowane włosy do pół pleców i bardzo szaro-niebieskie oczy. Najczęściej dużo mówi, ale w towarzystwie pana Stylesa, milczy. Mężczyzna wzbudza w niej strach. Mimo wszystko. Jego żona za to jest przemiła. Obie się lubią. Black Stewart. Ma nietypowe imię. Miała nietypowych rodziców. Idzie do salonu. 
- Będzie pan na obiedzie?
- Postaram się być.
- Dobrze - znika w kuchni.
- Muszę wyjść - mówi Harry do żony.
- Gdzie znowu? Dopiero przyszedłeś.
- Ale muszę jeszcze. Ellen no siła wyższa.
- Gdzie? - zakłada ręce na klatkę.
Piorunuje mężczyznę wzrokiem. On bez przerwy ma jakieś sprawy.
- Obowiązki.
- No jasne. Idź - wzdycha i wstaje.
Idzie do kuchni, aby pomóc Black.
Mężczyzna zamawia przez telefon kwiaty które odbierze w drodze do domu.
Ellen rozmawia z gosposią, żeby nie myśleć o Harry'm. Dziewczyna dostaje bardzo dużą pensję, ale nie może nikomu powiedzieć czym zajmuje się jej szef. Jeśli tak się stanie, to on zniszczy ją a nie ona jego.
- Napluj mu do tego jedzenia. - mówi kobieta patrząc przez okno. - Albo ja to zrobię
- Pani Styles, myślę że to musi być coś ważnego.
- Black... jeszcze trochę chyba musisz się nauczyć.
- To znaczy? - odkłada łyżkę i przenosi wzrok na blondynkę.
- Naskoczyłam na niego, to pan Styles postanowił się ewakuować.
- Faceci to tchórze.
- Zdecydowanie.
- Nawet ci najtwardsi - uśmiecha się pod nosem.
- Jest cwany, ale kochany.
- Widać, niech pani spojrzy przez okno.
Kobieta podchodzi i patrzy na podwórko.
Całe w kwiatach.
Wychodzi na zewnątrz i dostrzega męża.
- to ma być  przepraszam ?
- Przepraszam? Mam za co?
- A nie masz?- zakłada ręce na klatkę. - Uciekam bo żona naciska.
- Musiałem coś załatwić.
- Chodź na obiad. - ciągnie go za rękę.
- Jest ok? Złość piękności szkodzi.- zatrzymuję ją.
Przyciąga go i całuję w usta. Black śmieje się patrząc na nich.
Są śmiesznym małżeństwem. Zdecydowanie nietypowym.
Przychodzą do salonu. Dziewczyna podaje im talerze i życzy smacznego. Sama je w kuchni.
Harry po obiedzie odnosi naczynia.
Black szybko się podnosi i zabiera od niego wszystko. Po kolei odkłada do zmywarki.
- Chyba wszystko - mówi mężczyzna.
- Zrobiłam zakupy, sprzątanie planuje jutro. Mogę wyjść do czasu kolacji?
- Jasne
- Dziękuję. Korespondencja - podaje mu koperty.
- Dzięki. Klucze masz?
- Tak. Mam się spieszyć na kolację czy będziecie państwo  wychodzić?
- Nie przejmuj się. Wracaj kiedy chcesz. Może gdzieś pójdziemy.
- Miłego wieczoru. - zabiera nerkę i wychodzi.
- Na razie - Harry wraca do salonu.
Ellen siedzi na kanapie projektując kolejną suknię.
- Black wyszła gdybyś jej szukała.
- W porządku .
Idzie na górę i kładzie się na łóżku. Zmęczony trochę jest. Żona przychodzi do niego po godzinie. Jest w samym szlafroku.
- Jak tam wena?- pyta w poduszkę.
- ktoś mnie musi zmotywowac- siada na nim.
- Pomasuj..- mruczy prosząco czując ją na plecach.
Tą się śmieje ale masuje jego plecy i barki.
- Moje gnaty..
- Kości kochanie.
- Kocham twoje dłonie.
- Myślałam, że wszystko. - składa pocałunki na jego karku.
- Resztę też. Usta...taaak uwielbiam twoje usta.
Masuje go i całuje. Podkłada rękę pod jego klatkę i rozpina koszulę .
- Szukasz czegoś?
- Przodu mojego męża. - ściąga jakimś cudem materiak.
Ten obraca się i trzyma ją na brzuchu. Uśmiech sie do niego.
- słodka jesteś.
- Ty masz doleczki. Kocham je - muska jego usta.
- Myślałem że wszystko.
- No...- zsuwa materiał z siebie. - Postaraj się tak  bardzo mocno.
- Jak zawsze - prycha. Dłonie kładzie na jej pośladki i zaciska na nich palce. Siada i całuje Ellen.