piątek, 7 kwietnia 2017

rozdział 4

Obudziły mnie promienie słońca powoli wlewające się do hotelowego pokoju przez wąską przerwę między zasłonami. Uśmiechnąłem się leniwie, czując ich ciepło na swojej twarzy. Był to jeden z niewielu dni, w których mogłem pozwolić sobie na trochę dłuższy sen. Zwykle budził mnie budzik lub telefon od kogoś z zarządu. Niewątpliwie ten sposób był dla mnie o wiele milszy od tamtych.
Podniosłem się po dłuższej chwili leżenia w łóżku i obserwowania drobinek kurzu wirujących w porannym słońcu, po czym w końcu wstałem. Przystanąłem na chwilę przy oknie i spojrzałem na rozpościerającą się przede mną panoramę Nowego Jorku. Tak jak mówią - po burzy nadeszło słońce i napełniło mnie, i chyba nie tylko mnie, pozytywną energią. Mógłbym obserwować widok z okna bardzo długo. Ludzie spieszyli się do pracy, a auta jak zwykle stały w korkach. Jednak ja też miałem dzisiaj pracowity dzień. Około jedenastej udzielałem wywiadu, później jechałem do telewizji na próbę przed wieczornym programem u Fallona. Dopiero jutro zamierzałem odwiedzić galerię sztuki i poświęcić czas tylko sobie i swoim zainteresowaniom. 
Odsunąłem się od okna i powoli przeszedłem do drzwi łazienki. Miałem ochotę na gorący prysznic. Zamknąłem na moment oczy, czując jak ciepła woda okala mnie całego. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem chwili, w której będę tylko ja i moje myśli. Od dłuższego czasu czułem się, jakbym ciągle biegł, ale nie do końca wiedziałem gdzie. Nawet w czasie pierwszy. Tego dnia pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem, że zmierzam we właściwym kierunku. Ale nie goniąc, jak przysłowiowy osioł marchewkę na patyku. Zmierzałem do swojego celu tempem, które sam sobie nadałem. Byłem pewny, że PR będzie pracował nad moim wizerunkiem. Każda gwiazda potrzebowała tego. Przeszkadzało mi to, bo czasem kreowali zupełnie innego mnie. Cudem zgadzali się, bym wyrażał siebie przez ubrania. Moja pasja wyrywała się z mego ciała. Chciałem pokazywać światu piękno kolorów. Udowadniać, że nie ma jedynie białego i czarnego. Pokazać, że nie jestem rozkapryszonym piosenkarzem z kobietami na jedną noc. Starałem się zmienić ten wizerunek, ale nie było to łatwe. Jednak powoli przekonywałem się, że wygrywam, ponieważ coraz więcej osób widziało we mnie Harry'ego, którym od zawsze byłem, a nie Harry'ego uśmiechającego się z okładek gazet i płyt. Nareszcie te dwie osoby zaczynały być jedną. Nareszcie zaczynałem być sobą.
Wyszedłem spod prysznica z myślą, że ten dzień będzie dobry. Chociaż denerwowałem się występem. Tak dawno nie występowałem sam na scenie. Zupełnie nowe doświadczenie. 
Stanąłem przed szerokim lustrem, owijając ręcznik w pasie. Hm... Chyba pora się ogolić. - Pomyślałem, przejeżdżając dłonią po policzku. Przeszukałem szafki w poszukiwaniu maszynki i pianki do golenia, po czym wziąłem się do pracy, starając się jak najbardziej skupić. Szczerze nienawidziłem się golić. Dosyć często zdarzało mi się zamyślić i przy okazji zaciąć raz czy dwa, dlatego unikałem tego jak ognia. Dzisiaj jednak stanowczo musiałem w końcu to zrobić. Występ tego wymagał. O moją stylizację zadba Lou, stylistka. Powinna już przylecieć. Była związana z naszym zespołem od początku. Do tego byliśmy przyjaciółmi. Nic dziwnego. Wspólne wyjazdy, koncerty łączyły ludzi. Przez te wszystkie lata spędzałem więcej czasu z nią niż ze swoją rodziną. Można powiedzieć, że momentami mi ich zastępowała. Bardzo dobrze się przy niej czułem. Rozumiała moje gusta, pomagała mi wyszukiwać ubrania. Dawno jej nie widziałem. Aż zatęskniłem. 
Wyszedłem z łazienki w poszukiwaniu ubrań. Zdecydowałem się na czarne spodnie i koszulkę z logiem The Rolling Stones. Przebrany przeczesywałem palcami krótkie włosy, które niedawno ściąłem. To również była kolejna zmiana w moim życiu. Teraz przynajmniej szybciej schły i nie musiałem ich związywać, bo czasami było to męczące, gdy biegałem po estradzie. Zakładając buty, sięgnąłem po telefon i wybrałem numer obsługi hotelowej. Zamówiłem śniadanie do pokoju dla swojej wygody oraz tego, by nie robić zbędnego zamieszania na dole. Poza tym chciałem szybko zjeść i wyjść na wywiad, nigdy się nie spóźniałem i teraz też nie zamierzałem. 
Czekając, przejrzałem Internet i odpisałem na najważniejsze wiadomości. Nie ujawniałem się za bardzo na Twitterze oraz innych portalach społecznościowych, bo nie czułem takiej potrzeby. Żyłem w realu i w realu chciałem spotykać ludzi, fanów. Nie przez Internet. Wstawianie zdjęć na Instagrama sprawiało mi przyjemność, gdy zdjęcia wykonałem sam, bawiąc się aparatem. Żadnych selfie. Naprawdę przesadą byłoby obsadzenie całego Instagrama tylko swoją twarzą. Aż tak wysokiej samooceny nie miałem. Wolałem wykorzystać tę aplikację do podzielenia się twórczymi zdjęciami. 
Kiedy miałem odkładać telefon, przyszła wiadomość od Lou. "jestem na miejscu, spotkamy się przed próbą generalną". Odpisałem krótko, zgadzając się na to. Odłożyłem komórkę na szafkę i przejrzałem terminarz, czyli klasyczny kalendarz, który nosiłem wraz z notesem na piosenki. Ktoś zapukał do drzwi pokoju.
– Obsługa – usłyszałem kobiecy głos. 
– Proszę. – Powiedziałem głośno, otwierając drzwi.
Do pokoju wjechał wózek prowadzony przez drobną blondynkę, którą spotkałem wczoraj na korytarzu. Dziewczyna spojrzała na mnie przelotnie. Po chwili jednak znieruchomiała i jeszcze raz przeniosła na mnie wzrok. Uśmiechnąłem się lekko. 
– Dzień dobry – skinąłem głową, zamykając za nią drzwi.
Blondynka zamrugała nie dowierzając i pokręciła głową.
– Dzień dobry, panie Styles – odparła, najwidoczniej odzyskując głos. – Śniadanie.
– Dziękuję... – zmrużyłem oczy i spojrzałem na plakietkę, którą miała przywieszoną do uniformu – Vanesso. 
Uśmiechnęła się i wzięła talerz oraz filiżankę. Przygotowała stół i ustawiła na nim posiłek. 
– Pozwoli pan, że pościelę łóżko. – Wskazała dłonią w stronę mebla.
Kiwnąłem głową, obserwując jej ruchy. Usiadłem przy stole, zalewając filiżankę wodą. Parzyłem herbatę, a Vanessa ścieliła uważnie łóżko. Wygładziła dłońmi pościel, poprawiła poduszki, ale ani razu nie spojrzała w moją stronę.  Czułem, że dziewczyna jest spięta. Nie trudno było mi się tego domyśleć, po tym jak widziałem jej trzęsące się dłonie, które starają się doprowadzić moje łóżko do jak największego porządku. Czyżby fanka? Uśmiechnąłem się do siebie, biorąc kolejny kęs.
– Czy mogłabym coś jeszcze dla pana zrobić? – zapytała grzecznie i podeszła do metalowego wózka. Podniosła na mnie wzrok.
Spojrzałem na nią. Była ładna. Nawet bardzo. Gdyby nie to, że miała na sobie właśnie typowy dla pokojówek strój, pomyślałbym, że jest raczej jednym z gości niż kimś z obsługi. Jedyną rzeczą, która psuła mi ten obraz były jej dłonie. Delikatne i drobne, z równi obciętymi paznokciami, ale wyraźnie spracowane. Po jej zdziwionym spojrzeniu, zdałem sobie sprawę, że przyglądam jej się trochę dłużej nuż powinienem. Uniosła brew i stanęła z nogi na nogę, chyba dalej zestresowana. Cóż... Zagapiłem się, bo zwróciła moją uwagę bardziej niż obsługa hotelowa, z którą zazwyczaj miałem do czynienia. Parę razy zdarzało się, że pokojówki prosiły o zdjęcia lub kradly ręczniki, których użyłem. Naprawdę. Myślę, że dla córek. Nie wnikałem w to, to trochę chore... Ale były też bardziej normalne. Prosiły o autograf, rozmawiały. Natomiast po Vanessie ciężko było mi stwierdzić, czy boi się zapytać, czy po prostu jest osobą, która stresuje się swoją pracą.
– W tej chwili nie. Dziękuję, Vanesso – odpowiedziałem spoglądając wprost w jej oczy. Ona jednak szybko odwróciła głowę, udając, że poprawia włosy. Widocznie poczuła się jeszcze bardziej skrępowana pod naciskiem mojego spojrzenia.
Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, obserwując tę reakcję. Była bardzo spokojna i naprawdę nie dawała po sobie nic poznać. Nurtowało mnie to, czy chciała o coś zapytać, ale się wstydziła lub uważała, że nie odpowiem, ale z drugiej strony, nie chciałem zakładać czegoś z góry. Być może pracowała w tym hotelu niedługo i nie była przyzwyczajona do osób, które się tu zatrzymują.
Dokończyłem śniadanie i wstałem od stołu, gdy Vanessa poprawiała zasłony. Zatrzymała się na moment przy ważenie z trzema różami i widziałem jak delikatnie dotyka płatków palcami.
– Czy życzy sobie Pan kwiatów w pokój, bo jeśli przeszkadzają, to mogę je zabrać? – zapytała nagle, odwracając się w moją stronę. – W naszym hotelu mamy zwyczaj ozdabiania bukietem kwiatów pokoju gościa.
– Skądże. Nie trzeba. – Podszedłem do stolika i stanąłem naprzeciwko niej. Uniosłem jedną z róż i zaciągnąłem się jej delikatnym zapachem. – Piękny zwyczaj, prawda? – spytałem, przyglądając się koronie kwiatu.
Mój pokój hotelowy był połączeniem stylu klasycznego i nowoczesnego. Królowały w nim odcienie ciepłego brązu, więc bukiet herbacianych róż, ustawionych na stoliku w jego centrum idealnie wpasowywał się w jego klimat.
– Tak. Poza tym róże pasują do wszystkiego – szepnęła, przyglądając mi się.
Uśmiechnąłem się i przesunąłem palcami po płatkach. Zauważyłem jak Vanessa spuszcza wzrok na sygnet, który nosiłem.
– To pamiątka? – zapytała. – Przepraszam. Po prostu... Zwykła ciekawość.
– Tak – odpowiedziałem, odkładając róże na jej miejsce, po czym znów skierowałem  wzrok na Vanessę. – Nie ma sprawy.
Tym razem już na mnie patrzyła. Wciąż była podenerwowana, ale już nieco mniej. Zastanowiłem się chwilę jak sprawić, żeby na choć przez moment się uśmiechnęła. Byłem cholernie ciekawy jej uśmiechu.
Po krótkiej chwili olśniło mnie. Wyciągnąłem znów jedną różę z bukietu i podałem jej ją.
– Słyszałaś o znaczeniach koloru róż? Herbaciane to podobno podziękowanie.
Odparłem, przyglądając się wyrazowi jej twarzy. Zastanawiałem się jak zareaguję. Czy osiągnę zamierzony efekt?
Zauważyłem, że policzki Vanessy rumienią się. Stanęła prosto i przeniosła na mnie wzrok, unosząc brew.
– Nie miałam pojęcia. W zasadzie nie interesowałam się nigdy różami. Ani kwiatami. Ale są piękne... Nie pomyślałabym, że będziesz wiedział takie rzeczy.
To było normalne. Najwięcej rzeczy wiedzieli ode mnie z gazet i Internetu, a wiele nie było prawdziwych. Nikt by nie powiedział, że siedzę w ogrodzie, pielęgnując róże, bo sprawia mi to czystą przyjemność.
– Szkoda. Nawet nie wiesz ile można wyczytać tylko i wyłącznie z koloru róż, jakie dostaniesz. Uśmiechnąłem się szeroko. – Moim zdaniem jest to chyba najtrafniejszy i najpiękniejszy sposób, aby wyznać komuś to, co do niego czujesz. Nie potrzebujesz odwagi by mówić, bo wiesz, że kwiaty powiedzą to za ciebie - rozgadałem się. Nie moja wina. Ten temat strasznie mnie fascynował.
– Dostałaś kiedyś od kogoś kwiaty?
– Nie. Chyba nie. – Potrząsnęła głową wciąż zaskoczona. Uśmiechnęła się lekko i położyła różę na komodzie. – Chociaż to musi być całkowicie dobra przyjemność. Dostać kwiaty, które wyrażają więcej niż słowa. – dodała.
Miałem nieodparte poczucie, że ta młoda dziewczyna, znalazła się tutaj przypadkiem. Po krótkiej rozmowie z nią wiedziałem, że bycie pokojówką nie jest pracą jej marzeń, bo wyglądała na osobę z ambicjami.
– W takim razie cieszę się, że mogę być pierwszy – odpowiedziałem cały czas wodząc wzrokiem za jej ruchami.
Gdyby nie położenie w jakim się znajdowaliśmy z chęcią zaprosi ją na filiżankę kawy lub herbaty. Chciałbym móc ją spytać o czym marzy, dlaczego jest tam gdzie jest, lecz również jaki jest jej ulubiony napój i jakiej muzyki słucha. Miałem nieodpartą ochotę poznać tą dziewczynę, po prostu. Niestety, ja miałem swój grafik, ona miała swoją pracę.
 I tego właśnie musieliśmy się trzymać. Ponieważ ja musiałem wychodzić, a ona wracać do zajęć.
– Dziękuję, panie Styles. – Znowu wróciła do formalnej grzeczności. Uśmiechnęła się i odeszła do stołu, zbierając naczynia po skończonym śniadaniu. Wszystko ustawiła na wózku i podążyła do drzwi. Odprowadziłem ją wzrokiem, opierając się o komodę.
– Do widzenia, życzę miłego dnia. – Powiedziała uprzejmie.
– Do widzenia, Vanesso – odpowiedziałem. Miałem na końcu języka kilka innych słów, które mogłyby może ją zatrzymać, ale ostatkiem sił powstrzymałem się od wypowiedzenia ich. Ona ma swoją pracę, a ja muszę przygotować się do wyjścia.
~*~
Siedziałem na wygodnym skórzanym fotelu, odpowiadając na pytanie, które zadawał mi John. Śmiałem się, gdy żartował. Czułem się rozluźniony. Oczywiście nie mogłem za dużo zdradzić, jesli chodziło o dalszą podróż z nowym albumem. Wszystko było tajne.
Byłem takim Harrym, jakim chciałem być i nie chowałem się za wizerunkiem, który wykreowana mi przez lata. Zero kobieciarza.
– Harry, masz jeszcze jakieś pasje oprócz muzyki? – zapytał dziennikarz.
– Być może. – Przejechałem palcem po dolnej wardze.
Nie wszystko chciałem zdradzać. To, że malowałem, było moją tajemnicą. Przelewałem na to wiele uczuć i emocji. Nie pokazywałem światu tego, co tworzyłem, ale może to się zmieni.
– Czyli nic nam nie powiesz? – Uniósł brew.
– Wybacz. Jeszcze nie teraz – dodałem tajemniczo.
– Jak poradzisz sobie z tym, że będziesz sam na scenie? – Zadał kolejne pytanie.
– O, to ciekawe. Widzisz, nie mam pojęcia. Dopiero dzisiaj się przekonam. Na pewno samotnie, inaczej, ale do tego da się przyzwyczaić. Tak sądzę. Rozumiesz, nic nie jest wieczne i czasem trzeba coś zmienić. Może na lepsze, może nie. Będę tęsknił za moimi braćmi. Przeżyliśmy dużo przygód w czasie tras i to był dobry czas.
Tymi słowami zakończyłem wypowiedź. John zadał mi jeszcze dwa mało ważne pytania. Przynajmniej dla mnie i życzył mi sukcesu. Wywiad poszedł dobrze, zresztą menadżer nie narzekał, a ja byłem zadowolony, że odpowiedzi nie miałem wcześniej przygotowanych i mogłem polegać na sobie.
Wyszedłem z radia wraz z Davem, ochroniarzem i Ernestem – moim osobistym menadżerem. Dobrze się z nim dogadywałem. Rozumiał moje pomysły i tok myślenia, więc było o wiele łatwiej. Nie musiałem mu wszystkiego tłumaczyć.
– Teraz może obiad, a potem jedziesz na próbę. – Zaproponował Ernest.
Kiwnąłem głową, otwierając drzwi od czarnego vana. Wsiadłem do środka, wyciągając telefon. Miałem dużo powiadomień po audycji w radiu. Uśmiechnąłem się zadowolony z tego jak reagowali fani i moi znajomi. Dostałem wiele komentarzy od przyjaciół. Można było powiedzieć, że w tym momencie byłem z siebie dumny. Po prostu. To nad czym pracowałem, zaczynało być doceniane. Teraz tylko musiałem poczekać do wieczora. Piosenka. Występ. Tym się stresowałem i ekscytowałem jednocześnie. Czy byłem gotowy? Byłem. Ale za to czułem w sobie okropną niecierpliwość i chciałem mieć to już za sobą. Miałem ogromną nadzieję, że tak jak muzyka przypadła do gustu moim przyjaciołom i rodzinie, tak i przypadnie fanom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz