niedziela, 9 kwietnia 2017

rozdział 5

Niewiarygodne jakie rzeczy mogą zdarzyć się w jednym hotelu. Spotykałam wiele ludzi, nawet sławnych, o których wspominałam, jednak tego nie spodziewałam się ani trochę. Nie brałam pod uwagę, że kiedyś stanę przed idolem z nastoletnich lat. Mówię o nim, jak o starszym facecie, ale nic podobnego. Harry okazał się być tak samo przystojny i onieśmielający, jak na tych wszystkich plakatach oraz zdjęciach, które wieszałam na ścianach. Cudownie było poczuć motylki w brzuchu i niezaprzeczalne podekscytowanie. Nie biorąc pod uwagę, że kiedykolwiek go spotkam, to się właśnie dziś stało. Miałam go przed sobą, rozmawiałam i obsługiwałam. Wydawał się bardzo życzliwy i uprzejmy. Jednak nie potrafiłam po prostu na niego patrzeć, bo czułam jak serce skacze mi w piersi. Mimo wszystko to było duże przeżycie, które trudno opisać. Jako dorosła kobieta, mogę przyznać, że sympatia do idola, tak łatwo nie przechodzi, nawet jeśli myślimy tak, bo na długo o nim zapomnieliśmy. 
Zainspirowana dzisiejszym dniem, miałam ochotę napisać piosenki i przelać moje emocje. To chyba najprostszy sposób i o wiele lepszy, niż krzyk, czy pisk z podekscytowania. Po powrocie do domu, wstawiłam coś na obiad i pobiegłam się przebrać. W zasadzie nie przeszkadzał mi ból nóg po pracy. Jak najszybciej chciałam przenieść wenę na papier. Nigdy nie myślałam o moich piosenkach, jak o jakiejś twórczości, którą ktoś kiedyś mógłby przeczytać i może wykorzystać. Pisałam je jedynie dla siebie, aby zachować wspomnienia. Traktowałam to jak drobną ucieczkę, która pomagała oderwać się od rzeczywistości. Może kiedyś znajdę drogę dla siebie i będę wiedzieć, co tak naprawdę chciałabym robić. 
Usiadłam na łóżku, włączając laptop. Zerknęłam na zegarek. Za dwie godziny jedna z telewizji puści występ Harry'ego. Dowiedziałam się o tym z reklam, kiedy sprzątałam w pokoju, a właściciel pozostawił włączony telewizor. Od razu wiedziałam, że obejrzę. Za bardzo byłam ciekawa jego solowej twórczości, by odpuścić. Poza tym muzyka dawała ukojenie i w jakimś stopniu byłam pewna, że Harry zaskoczy każdego. Przeczuwałam, że to co przygotował nie może być złe, to musi być wspaniałe. Już sama nie pamiętałam, kiedy oglądałam coś, gdzie występowało One Direction. Teraz na ekranie będę miała tylko Harry'ego, do którego wzdychałam przez miesiące i którego spotkałam kilka godzin wcześniej. I rozmawiałam... 
Przygryzając wargę, sięgnęłam po notes i długopis. Chwilę przygryzałam jego końcówkę i zastanawiałam się, jak ubrać myśli w ładne słowa, abym mogła je zapisać. Później po prostu dałam popłynąć fali weny i natchnienia, aby zapełniła kartki pochyłym pismem.
"jednak wiem, że można.
nic nie jest niemożliwe, dokonałam tego.
to jest spełnienie marzeń
żadnych barier, mogę biec dalej
chcę przeżyć wszystko od nowa
naciśnijmy replay, będzie wygodniej
to jest spełnienie marzeń
i nasz nowy lepszy świat

myśli, których nie można cofnąć
słów, których nie można zawrócić
nie żałuj
to jest możliwe, po prostu naciśnij replay
wszystko stać się może jeszcze raz

zastanawiam się, jak długo jeszcze
czy ten limit szczęścia się wyczerpie
czy bateria padnie
bo nie chcę
nie chcę się zatrzymywać
to jest spełnienie marzeń

myśli, których nie można cofnąć
slów, których nie można zawrócić
nie żałuj
to jest możliwe, po prostu naciśnij replay
wszystko stać się może jeszcze raz"

Czas po prostu płynął, kiedy zastanawiałam się nad słowami. Efekt końcowy bardzo mi odpowiadał. Kilkakrotnie przeczytałam piosenkę i uśmiechnęłam się pod nosem. Dopisałam datę na górze strony i odłożyłam notes. Włączając muzykę Mozarta, wstałam z łóżka. Chyba czas w końcu coś zjeść. Do programu, w którym będzie występował Harry, zamierzałam usiąść z miską popcornu i kubkiem ciepłej, malinowej herbaty. Dlatego po niewielkim posiłku, przygotowałam to wszystko. Zdążyłam się też przebrać w koszulkę do spania. 
Kremując ręce, odświeżona po całym dniu, położyłam się do łóżka. Laptopa ustawiłam na kolanach i przełączyłam na Internetową telewizję, z jakiej korzystałam, nie posiadając telewizora. Wybrałam odpowiedni kanał, czekając aż talkshow zostanie rozpoczęte. W sumie ciekawiło mnie to, dlaczego dokładnie zdecydowali się na przerwę. Czy rozpad, sama nie wiem. Może był głębszy problem, powód, niż te które zostały podane w mediach. Jednak chyba nie będę miała okazji się dowiedzieć, bo zapytanie Harry'ego, sprzątając w jego pokoju, raczej nie byłoby stosowne. 
Program zaczął się punktualnie. Jedząc popcorn z niewielkiej miski, patrzyłam na Jimmiego Fallona, który zapowiadał występ Stylesa. Zaraz usłyszałam głośne brawa i piski osób z widowni. Ciekawe jak to być gwiazdą... Jak musiał się teraz czuć Harry z myślą, że wszyscy czekają premierę jego piosenki? Że uwielbiają go i podziwiają? Sława miała też dużo minusów, ale na pewno plusy są jej warte. Mój brat jej zasmakował. Ja nigdy nie będę miała okazji, bo nic takiego nie robię, a poza tym chyba bym się w to nie pakowała. Z jednej strony ekscytacja tym, co robisz i jak to jest odbierane, a z drugiej strony twoje życie obserwowane na każdym kroku. Pokręciłam głową i odstawiłam miskę na krzesło, ale wzięłam kubek i oplotłam dłońmi, chłonąc przyjemne ciepło. Światła przygasły i zapadła cisza, by po chwili rozbrzmiała muzyka. Harry stał na środku sceny w czarnych spodniach i białej koszulce z nadrukiem róży. Na ramiona narzucił marynarkę. Pochylał głowę, a włosy opadały mu na czoło. Ręce trzymał za plecami i czekał na moment wejścia w zwrotkę. Kiedy usłyszałam jego głos, po moich rękach przeszły dreszcze. 

"Just stop your crying
It’s a sign of the times
Welcome to the final show
Hope you’re wearing your best clothes
You can't bribe the door on your way to the sky
You look pretty good down here
But you ain't really good" [fragment Sign Of The Times]
Cały tekst był głęboki i piękny, a do tego dochodziła melodia oraz zachrypnięty ton Harryego. Musiałam przyznać w duchu że tęskniłam za jego śpiewem. Siedząc przy laptopie, uśmiechałam się pod nosem, wzruszona występem, który obejrzałam. W pośpiechu wpisałam w przeglądarkę tytuł piosenki. Dosłownie dwie minuty temu na oficjalny YouTube Stylesa została wypuszczona Sign Of The Times, więc jak najszybciej ją włączyłam. Położyłam laptop na podłodze i odstawiłam kubek. Zdążyłam pobiec do łazienki, umyć zęby i wrócić, a piosenka jeszcze się nie skończyła, bo trwała ponad pięć minut. Zresztą i tak włączyłam ją kolejny raz i położyłam się, a przyjemne dźwięki ukołysały mnie do snu. 
~*~
Alice uśmiechnęła się do mnie słodko, podając kartoteczkę z numerem piętra, na którym musiałam posprzątać. Przydzielono mi piętro dziesiąte. Och, jasne. To nie był przypadek, wiedziałam to, bo Alice zwierzyłam się wczoraj z tego, kogo przydarzyło mi się obsługiwać. Cóż, może Harry'ego nie będzie w pokoju. Przy nim czułam się bardzo niezręcznie. Musiałam powstrzymać te wszystkie emocje, które kiedyś wykrzykiwałam w rytm piosenek One Direction. Chciałabym mu zadać tyle pytań, pójść na kawę, słuchać jego głosu. Wiele razy uświadamiałam sobie, jak dobrze byłoby usiąść z Harrym w kawiarni i posłuchać tego, co go interesuje i co uwielbia. Na pewno był bardzo oczytany. Zresztą szarmancki także. Wczoraj to udowodnił.
– Zrobiłaś to celowo? – Przygryzłam wargę, patrząc na Alice.
Zaśmiała się i sięgnęła po środki czystości. Ustawiła je na wózku.
– Może. No idź, co ci szkodzi. Wiem, że ci się podoba, więc spełniam twoje marzenia. Wiesz ile dziewczyn, stojących pod tym hotelem, dałoby się za to pokroić? – Uniosła brew.
Uśmiechnęłam się i pchnęłam wózek ku wyjściu.
– Może zabiorę mu ręczniki. Mój brat powiedział, że to dobry pomysł. Będzie mnie częściej wolał – zaśmiałam się.
– Próbuj! – krzyknęła radośnie i pobiegła po pościel.
Pojechałam windą dla pracowników na dziesiąte piętro. Alice była moją dobrą koleżanką z pracy, prawie w moim wieku, bo starszą tylko o dwa lata. Zatrudniono nas w tym samym czasie i jakoś tak wyszło, że dogadywałyśmy się od początku. Poznawałyśmy hotel i obowiązki. Często jej się zwierzałam, ale to działało w dwie strony. Dobrze mieć kogoś na kim można polegać, a ona była taką osobą.
Wyprowadziłam wózek na korytarz i szłam do pierwszego pokoju po prawej. Uśmiechałam się życzliwie do gości, którzy mnie mijali. Zanim dotrę do pokoju Harryego, minie prawie godzina. Co zabawne, czułam jak ręce mi drżą. Gdzieś w duchu liczyłam, że jednak będzie w pokoju. Chociaż... Dochodziła dwunasta i nie wydaje mi się, by siedział w hotelu, bo zapewne ma napięty terminarz i kilka spotkań.
Gdy godzinę później stanęłam przed drzwiami Harryego i usłyszałam dźwięki piosenki Adele, nie wiedziałam, czy mam sprzątać pokoje od końca, licząc, że w tym czasie wyjdzie, czy zaryzykować. Po prostu nie chciałam zrobić z siebie idiotki przed taką osobą. A przy okazji przy przystojnym mężczyźnie, jakim był. Uniosłam rękę i zapukałam, nerwowo przestając z nogi na nogę. Za drzwiami usłyszałam kroki, a po chwili w progu stanął Harry w spodniach i granatowej koszuli, rozpiętej na jeden guzik pod szyją.
– Dzień dobry. – Wydusiłam kolejny raz oczarowana jego wyglądem. – Chciałabym posprzątać, czy to będzie Panu przeszkadzać?
– Nie, proszę. Zaraz wychodzę. – Odparł, przesuwając się, bym mogła wjechać wózkiem do środka. Ustawiłam go przy drzwiach i wzięłam potrzebne rzeczy.
– Postaram się to zrobić jak najszybciej... – zapewniłam i zabrałam się do pracy.
W tym czasie Harry chodził po pokoju, szukając chyba komórki i portfela, bo kilka razy sprawdzał kieszenie. Czasem zerknęłam w jego stronę, nie mogąc się powstrzymać. Onieśmielał mnie, ale z drugiej strony był tak bardzo pociągający.
Skupiłam wzrok na komodzie i zauważyłam telefon, który na niej leżał. Powoli wzięłam go do ręki i odwróciłam się do Harry'ego.
– Tego pan szuka? – zapytałam grzecznie i wyciągnęłam dłoń.
Harry schował znaleziony własnie portfel do tylnej kieszeni spodni i spojrzał na mnie z uśmiechem. Przysięgam, że moje serce zabiło trzy razy szybciej.
– Dziękuję, Vanesso. – Wziął ode mnie telefon, tak, że nasze palce na moment się zetknęły. – Ale proszę, mów mi Harry, bo znacznie mnie postarzasz. – Dodał.
Spojrzałam na niego zaskoczona tą propozycją. W końcu on był tu gościem, a ja służbą. Nie powinnam zwracać się do niego po imieniu.
– Proszę – powtórzył miękko.
– W porządku, Harry – odparłam z uśmiechem. – Mam szczęście, że akurat trafiłam na twój pokój.
– Dlaczego? Mam ci podpisać uniform? – Zażartował, przechylając głowę w bok.
Nie poczułam się urażona, bo powiedział to w uprzejmy sposób. Poza tym jego uśmiech nie był złośliwy.
– Bo chyba zawsze marzyłam o tej chwili, ale zapomniałam, co to są marzenia i że warto dążyć do ich spełnienia – wyjaśniłam i odwróciłam się w stronę mebla, wracając do pracy.
Boże, nie wierzę, że mu to powiedziałam.
– Nigdy nie powinno się przestawać marzyć, Vanesso. – Podał mi pojedynczą różę.
– Słyszałam twoją piosenkę. – Powiedziałam, unosząc różę do nosa.
Miałam wrażenie, że mamy powtórkę z wczorajszego dnia, kiedy uciął sobie ze mną rozmowę na temat kwiatów. Jeszcze nigdy nie byłam tak oczarowana.
– Mam nadzieję, że nie byłaś rozczarowana.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Uśmiechał się. Sądzę, że był pewny tego, jak piękna była jego piosenka. Rozczarowana? Od dawna nie słyszałam czegoś tak cudownego, tylko nie potrafiłam tego wyrazić.
– Jest przepiękna – szepnęłam wręcz słysząc w głowie refren Sign Of The Times.
Ciągle wpatrując się w moje oczy zaczął śpiewać. Cicho, ale tak pięknie. Patrzyłam w niego z szybko bijącym sercem. Czy to się działo naprawdę? Stałam przed idolem sprzed lat, który własnie wykonywał swoją solową piosenkę, pobudzającą różnorakie emocje.
Przerwał po chwili i przygryzł wargę, wpatrując się we mnie.
– Jak mogę sprawić żebyś dala mi jeden uśmiech?
Zaśmiałam się zaskoczona jego słowami.
– Muszę wracać do pracy. A ty miałeś wychodzić i nie chciałabym, abyś się gdzieś spóźnił.
– Mam jeszcze chwilę.
– Naprawdę muszę wracać do pracy - powtórzyłam, bawiąc się różą.
Usłyszałam jak westchnął i sięgnął na stolik po okulary przeciwsłoneczne. Zaczepił je o dekolt granatowej koszuli, jaką miał na sobie. Z trudem odwróciłam wzrok.
– Jak chcesz mi ukraść ręcznik to się nie krepuj. – zaśmiał się i wyszedł.
Oparłam się o komodę i przymknęłam oczy. Kolejne spotkanie Harry'ego wywarło na mnie zbyt duże wrażenie. Na dodatek rozmawiał ze mną bardzo swobodnie. Nawet nie patrzył na mnie, jakbym była fanką, czy kimś komu zależy na zdjęciu czy autografie. Wręcz przeciwnie. Rozmawiał ze mną jak z kobietą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz